wtorek, 8 września 2009

Relacja z koncertu Pezeta & Małolata w USA








Od jakiegoś czasu przebywam w USA w stanie Connecticut, w niewielkim mieście New Britain. Odbywa się tu niewiele koncertów rapowych, czy jakichkolwiek eventów z dziedziny hip hop. Nie znaczy to że nic się nie dzieje, wręcz przeciwnie, co drugi Portorykańczyk czy Afroamerykanin prezentuje się w tak modnej “New Erze”, z samochodów słychać czarne brzmienia i jakieś freestyle w parku. Jest tu także sporo białych mieszkańców w tym Polaków. Nie dziwią zatem polskie koncerty.

W Ostania niedzielę (06.09.09) miałem okazję być na show Pezeta i Małolata w klubie Arkadia w mieście New Britain. Wejście na imprezę było już od godziny 8PM, a sam koncert zaczął się od 11PM. Samo miejsce nie było złe, od sporego baru i lożach na wzniesieniu do sceny dzieliła jeszcze duża przestrzeń. Przybyłych ludzi nie było zbyt dużo, (omylnie sądziłem, że ciężko będzie się przedrzeć wśród tłumu, licząc po ilości aut) powiedzmy średnia przybywających na polskie koncerty w polskich miastach. Od momentu usłyszenia pierwszych dźwięków czułem się o dziwo jak w domu! Polski show, polski klub no i… polskie nagłośnienie – czyli widać, a nie słychać. Dziwiła mnie także spora liczba osób, już przy supporcie pytająca “czy to on?! To Pezet czy nie??”, a następnie “który to Małolat??”. Zacząłem podejrzewać, iż “wierni fani” niekoniecznie muszą mieć wyrobioną świadomość muzyczną jeżeli chodzi o ten gatunek. Ale wróćmy do samego koncertu. Przez pierwsze cztery kawałki nie słyszałem kompletnie nic, dopiero po rozpoznaniu beatu zgadywałem co autorzy mogą rymować. Po nastrojeniu sprzętu była zmiana na lepsze, ale dalej nagłośnienie kulało. Mogliśmy usłyszeć takie kawałki jak Gdyby Jutra Miało Nie Być (fragment do obejrzenia poniżej),  Seniorita, Powiedz Na Osiedlu oraz track który najlepiej znali wszyscy (wg mojego odczucia) - Szósty Zmysł. Dziwiły przerwy podczas koncertu, gdzie nikt nie wiedział co się dzieje, cytując Pezeta “dajcie jakiś beat bo kurwa zasnę”. Wszystko trwało ok 50min a końcówka wyglądała tak, że wykonawcy po prostu zniknęli z pola widzenia “fanów”. Pezet grał nie dość pewnie (miałem okazje zobaczyć go na wielu koncertach), a Małolat wydawał się delikatnie mówiąc, wkurzony.

Podsumowując mogę napisać, że był to jeden z gorszych koncertów na jakich miałem okazje być. Po rozmowie z jedną osobą z ich ekipy koncertowej, usłyszałem, że nie wszystko było tak jak miało być, a raczej nie było tego co być miało w sensie plazm tv i dobrego nagłośnienia. Mam nadzieje ze ich dalsza trasa będzie wyglądała lepiej. Mogę napisać, że dzięki temu koncertowi poczułem się “niestety jak w domu”.

2 komentarze:

Elos pisze...

Grouppies pomimo słabego koncertu i tak były na scenie :).

A co do koncertów Pezeta, to on ostatnio się nie popisuję. Miałem być okazję w zeszłym miesiącu na jego koncercie i zagrał dokładnie te same kawałki co w styczniu 2008 - a od tego czasu przecież wydał Muzykę Emocjonalną, lada moment wychodzi projekt z Małolatem. Kiepsko, kiepsko.

Karollll-CIA pisze...

Whoaaaaa. Mimo, ze nie lubie polskiego hh, to niezly blog.Jesli redagujesz sam teksty, to naprawde jest dobrze;) No i podziwiam kazda ''gwiazde'' i artyste, kto musi grac w Nju Bryt.