Z muzykami, którzy nie grają w żadnych grupach jest tak, że ich poziom mierzy się względem ilości nagranych płyt lub zagranych koncertów z innymi artystami. Weźmy na przykład Lee Ritenoura (gitarzysta, muzyk sesyjny). Kiedy powiemy człowiekowi, który go nie zna, że grał w Fourplay z m. in. Bobem Jamesem i Harvey Masonem, to można się domyślić, że nie jest złym muzykiem.
A teraz sprawdźmy przypadek wprost odwrotny do wyżej opisanego. Johny Rabb, perkusista, jeden z najlepszych w swoim fachu. Już sam adres jego strony internetowej - www.worldsfastestdrummer.com - mówi sam za siebie. W przeciwieństwie do reszty bębniarzy w jego zestawie są prawie same werble. Bardzo mało tomów. Jednak jego sposoby na wykorzystanie tych werbli sprawiają, że długo zbieramy szczękę z podłogi. Nie bez powodu na kilku z nich leżą małe, sześcio - ośmiocalowe talerzyki. To co wyprawia podnosząc i opuszczając je jest nie do opisania. Po prostu trzeba to zobaczyć.
I nasuwa się pytanie: Z kim grał? Szczerze mówiąc to nie słyszałem, żeby nagrał płytę. Za to zagrał trochę koncertów solo, kilka (lub kilkanaście) z ludźmi trochę bardziej znanymi (ale nie myślcie, ze jest ich dużo). Ja słyszałem tylko o Marco Minnemannie i Maynardzie Fergusonie), dał setki warsztatów. I myślę, że warto go znać nawet jeśli nudzi Cię słuchanie samych bębnów...
Strona Johnny'ego Rabba na Drummerworld
10 minut grania. Ale jakie 10 minut...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ze skrzyni Tuńczyka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ze skrzyni Tuńczyka. Pokaż wszystkie posty
piątek, 19 grudnia 2008
sobota, 13 grudnia 2008
Bob Marley & The Wailers - Could You Be Loved/One Drop 7"
Lubię siódemki. Fajne labele też. Dlatego kiedy dostałem nową paczkę z woskami przeglądanie zacząłem od malutkich płytek. I od razu wpadła mi w oko palemka na pomarańczowym tle. A moje zainteresowanie wzrosło kiedy zobaczyłem, że to Marley. Długo się nie zastanawiając położyłem ją na talerz gramofonu i... I Marley jak Marley. Chyba mocniejszą stroną tej siódemki jest A, czyli Could You Be Loved. Fajny szybki kawałek, w sam raz na imprezę lub relaks w gronie znajomych. Smaczku temu utworowi dodaje charakterystyczny "wstęp" (ciężko to inaczej nazwać) na gitarze. Na drugiej stronie mamy bardziej klimatyczne One Drop. Dużo wolniejszy i mniej skoczny kawałek, jednak charakterystyczny klimat sprawia, że che się tego słuchać. W sumie nie ma co pisać. Musicie sami przesłuchać i wyrobić swoją opinię na temat tego krążka. Ja tymczasem znowu przerzucę stronę i odsłucham jeszcze raz.
W tym miejscu krótkie info o 7'' na Discogs.
W tym miejscu krótkie info o 7'' na Discogs.
wtorek, 21 października 2008
Fahir Akatoglu Group - If
Pierwszy kurz zdmuchnięty, pierwsza płyta wyjęta, pierwsza rekomendacja właśnie się pisze. Fahir Akatoglu... Zastrzelcie mnie, ale nie jestem w stanie nic o nim powiedzieć. No, może oprócz tego, że jest wybitnym pianistą i świetnym kompozytorem. Ale ludzie, którzy mu towarzyszą mówią wszystko. Kiedy widzę, że sekcja rytmiczna to Horacio Hernandez i Anthony Jackson to nic więcej mi nie trzeba.
I nie za bardzo się zdziwiłem, kiedy włączyłem tą płytę. Jazz z elementami muzyki latynoskiej. Albo na odwrót - jak kto woli. Bardzo przyjemnie się tego słucha. Niektóre płyty jazzowe sprawiają, że człowiek się męczy słuchając ich. Tutaj tego nie ma. Jeśli chodzi o klimat, to jest bardzo ciepło. Aż za ciepło. Jest ciepło do tego stopnia, że momenty, które były planowane jako mroczne (a przynajmniej tak brzmią) mroczne nie są. W sumie to nie jestem do końca pewny czy to wada czy zaleta. Ale skończmy gadać o klimatach. Strona muzyczna to czysta wirtuozeria, czyli dokładnie to czego można się spodziewać po muzykach. Moją uwagę przykuła głównie sekcja rytmiczna. Panowie grają pewnie i selektywnie do granic możliwości zostawiając przy tym wystarczającą ilość przestrzeni do grania dla Fahira. W końcu to on jest tu głównym bohaterem. W sumie to nie ma już o czym pisać. Ciężko jest tu znaleźć faworyta lub najgorszy utwór. Ale to nie miała być recenzja tylko rekomendacja. Dlatego jeśli przesłuchasz tą płytę to napisz w komentarzach co o niej sądzisz. Pokój
PS. Jako przedsmak możecie sobie obejrzeć na Youtube jeden z utworów granych na próbie. Nie martwcie się... Na płycie jest lepiej.
I nie za bardzo się zdziwiłem, kiedy włączyłem tą płytę. Jazz z elementami muzyki latynoskiej. Albo na odwrót - jak kto woli. Bardzo przyjemnie się tego słucha. Niektóre płyty jazzowe sprawiają, że człowiek się męczy słuchając ich. Tutaj tego nie ma. Jeśli chodzi o klimat, to jest bardzo ciepło. Aż za ciepło. Jest ciepło do tego stopnia, że momenty, które były planowane jako mroczne (a przynajmniej tak brzmią) mroczne nie są. W sumie to nie jestem do końca pewny czy to wada czy zaleta. Ale skończmy gadać o klimatach. Strona muzyczna to czysta wirtuozeria, czyli dokładnie to czego można się spodziewać po muzykach. Moją uwagę przykuła głównie sekcja rytmiczna. Panowie grają pewnie i selektywnie do granic możliwości zostawiając przy tym wystarczającą ilość przestrzeni do grania dla Fahira. W końcu to on jest tu głównym bohaterem. W sumie to nie ma już o czym pisać. Ciężko jest tu znaleźć faworyta lub najgorszy utwór. Ale to nie miała być recenzja tylko rekomendacja. Dlatego jeśli przesłuchasz tą płytę to napisz w komentarzach co o niej sądzisz. Pokój
PS. Jako przedsmak możecie sobie obejrzeć na Youtube jeden z utworów granych na próbie. Nie martwcie się... Na płycie jest lepiej.
czwartek, 9 października 2008
Let me introduce myself
Jako, że to pierwszy mój post na tym blogu wypadałoby napisać z jakim to człowiekiem macie, Drodzy czytelnicy do czynienia. Ludzie zwykli na mnie wołać Tuńczyk, chociaż mamusia i tatuś dalej mówią Mateusz.. Okej, ale nie o tym mowa.
Moje wpisy na tym blogu na pewno nie będą związane bezpośrednio z rapem. Jeśli ktoś chce poczytać moje wypociny z nim związane, to można je znaleźć w tym miejscu. Tutaj będziecie mogli dowiedzieć się więcej o korzeniach hip-hopu, czyli o jazzie, funku soulu, ale nie tylko. I nie mówcie, że słuchacie tyko rapu i nic więcej... W końcu sam Opio powiedział, że słuchanie samego rapu nie ma nic wspólnego z hip hopem. Tak więc z mej starej skrzyni z płytami, którą właśnie zniosłem ze strychu, czas zdmuchnąć kurz i zobaczyć co się w niej kryje.
A teraz coś co muszę napisać z czystego obowiązku wobec Was, drodzy czytelnicy... Jeśli myślicie, że zobaczycie tu co kto samplował to jesteście w błędzie. Szukajcie gdzie indziej.
Piona i do następnego razu!
Moje wpisy na tym blogu na pewno nie będą związane bezpośrednio z rapem. Jeśli ktoś chce poczytać moje wypociny z nim związane, to można je znaleźć w tym miejscu. Tutaj będziecie mogli dowiedzieć się więcej o korzeniach hip-hopu, czyli o jazzie, funku soulu, ale nie tylko. I nie mówcie, że słuchacie tyko rapu i nic więcej... W końcu sam Opio powiedział, że słuchanie samego rapu nie ma nic wspólnego z hip hopem. Tak więc z mej starej skrzyni z płytami, którą właśnie zniosłem ze strychu, czas zdmuchnąć kurz i zobaczyć co się w niej kryje.
A teraz coś co muszę napisać z czystego obowiązku wobec Was, drodzy czytelnicy... Jeśli myślicie, że zobaczycie tu co kto samplował to jesteście w błędzie. Szukajcie gdzie indziej.
Piona i do następnego razu!
Subskrybuj:
Posty (Atom)